Sypało, lało, mroziło, topniało i wiało, wiało, wiało. Tak minął tydzień w górach. Trzeba mieć dużo zdrowia i dobre nerwy, by znieść taką pogodową huśtawkę. Pogoda nie sprzyjała turystom, a kto wyruszył w Tatry, miał problemy z orientacją, odnalezieniem zasypanego szlaku i bezpiecznym powrotem do domu.
Poniedziałek, 5.01.
O godz. 15.05 do TOPR-u zadzwoniło dwoje turystów informując, że szli niebieskim szlakiem z Przysłopu na Małołączniak. Są gdzieś w rejonie kopuły szczytowej na wysokości 2050 m, nie mogą odnaleźć szlaku. Wiatr i opady śniegu zasypały ich ślady tak, że nie mogą zawrócić. Ponieważ mieli odbiornik GPS, podali swoją pozycję. Poproszono, by ze względu na zagrożenie lawinowe i możliwość upadku z eksponowanego terenu, czekali na ratowników w miejscu, w którym aktualnie się znajdują. Z centrali z pomocą pospieszyła 4-osobowa ekipa ratowników. O godz. 18.40 ratownicy doszli na Kondracką Przeł., ale próby nawiązania kontaktu z turystami nie powiodły się. Ratownicy poszli więc w kierunku Małołączniaka. Dopiero o godz. 21 odnaleźli turystów. Po ogrzaniu, asekurując sprowadzili turystów do schroniska na Kondratowej, gdzie dotarli o północy. Stamtąd zostali przewiezieni samochodem do Zakopanego.
W czasie działań w rejonie Małołączniaka o godz. 19.51 do TOPR-u dotarła informacja, że 6-osobowa grupa turystów znajduje się w rejonie Wielkiego Stawu w Dolinie Pięciu Stawów. Widzą światła schroniska, ale ze względu na duże zaspy nie mogą do niego dojść . Z pomocą pospieszył pełniący tam dyżur ratownik. O 21.03 odnalazł turystów i o godz. 21.25 doprowadził ich do schroniska.
Wtorek, 6.01.
O godz. 21.27 do TOPR-u zadzwoniła zaniepokojona żona informując, że jej mąż wybrał się na samotną wycieczkę granią Koszystej. Nie ma z nim kontaktu. Próby dodzwonienia nie powiodły się. Sprawdzono okoliczne schroniska - poszukiwany w żadnym z nich się nie pojawił. Ponieważ żona opisała samochód, którym poruszał się poszukiwany, udało się ustalić, że po 8 rano zostawił on auto na parkingu na Palenicy Białczańskiej. Okazało się, że samochodu już nie ma, turysta odjechał. Wobec tego przerwano poszukiwania.
Środa, 7.01.
O godz. 18.46 powiadomiono TOPR, że z wycieczki do Dol. Strążyskiej nie powrócił do miejsca zamieszkania samotny turysta, na którą wyszedł poprzedniego dnia. Sprawdzono schroniska i okazało się, że tego dnia zameldował się na nocleg w schronisku w Roztoce.
Czwartek, 8.01.
O godz. 17.16 do TOPR-u zadzwonili turyści informując, że ze względu na zalegający śnieg, wiatr i ograniczoną widoczność, nie mogą sobie poradzić z podejściem przez Próg Stawiarski do schroniska w Stawach. Ratownik dyżurny poradził im, by po własnych śladach wycofali się na Wodogrzmoty, co też turyści uczynili.
Sobota, 10.01.
Ponieważ o godz. 14 minął czas alarmowy dla ekipy grotołazów i nurków, którzy działali w Jaskini Kasprowej NIżniej, rozpoczęto przygotowania do akcji poszukiwawczej. O godz. 14.50 do TOPR-u dotarła informacja, że z grotołazami jest wszystko w porządku. Są zmęczeni i pozostaną w jaskini na biwaku w pobliżu otworu wejściowego. Wobec tego odwołano działania.
Na najbliższy tydzień synoptycy przewidują dalszą „pogodową huśtawkę”. Trochę posypie, trochę poświeci słońce, będą dni z dodatnimi temperaturami, ale również z kilkustopniowym mrozem. Jedno jest pewne. W górach dalej będzie wiało, chociaż wiatr ma być nieco słabszy. Należy liczyć się z zasypanymi i częściowo zalodzonymi szlakami, z zaspami nawianymi przez wiatr i zagrożeniem lawinowym. Przed wyruszeniem w góry prosimy by zapoznać się z aktualną prognozą pogody i ogłoszonym przez TOPR stopniem zagrożenia lawinowego. Pod koniec tygodnia spodziewamy się pierwszych „feryjnych gości”. Pod Tatrami działają wszystkie stacje narciarskie. Większość tras została zaśnieżona, tak, że będzie gdzie pojeździć na nartach. Ponieważ do tej pory doszło już do blisko 300 wypadków narciarskich apelujemy o rozwagę i bezpieczną jazdę na nartach. Pamiętajmy, że kontuzji można się nabawić w krótkiej chwili, a jej leczenie trwa wiele miesięcy.
Adam Marasek