W piątek po godzinie 17tej do centrali TOPR dotarło zgłoszenie od trójki turystów, którzy dotarli w rejon Kopy Kondrackiej. Turyści nie wiedzieli gdzie dokładnie się znajdują, a także nie mieli odpowiedniego wyposażenia tj. raków, czekanów ani lawinowego ABC.
W Tatrach panowały wówczas niezwykle trudne warunki – 3. stopień zagrożenia lawinowego, duży świeży opad śniegu, któremu towarzyszył porywisty wiatr. W wyższych partiach oraz na grani wylodzone fragmenty przetykane były świeżo naniesionymi „poduchami śnieżnymi” słabo związanymi z podłożem.
Z centrali wyruszyła pierwsza grupa ratowników, która po kilku godzinach torowania w głębokim śniegu, granią Łopaty dotarła w pobliże grani prowadzącej do Kopy Kondrackiej. Niestety pogorszenie pogody i duże zagrożenie lawinowe uniemożliwiło pokonanie ostatnich 200 metrów. Na ratowników obsunęła się niewielkich rozmiarów lawina, co tylko potwierdziło stopień zagrożenia. Podejmowane próby znalezienia obejścia w warunkach nocnych zakończyły się niepowodzeniem. Zagrożenie było zbyt duże. W pewnym momencie widoczność ograniczyła się do kilku metrów. Zapadła niezwykle trudna decyzja o odwrocie. Niezwykle trudna, ze względu na świadomość, że w tych warunkach turyści bez pomocy mogą nie dotrwać do rana.
W tym czasie uruchomione zostało wsparcie w postaci drona. Była to przy panujących trudnych warunkach jedyna możliwość na dostarczenie turystom płachty biwakowej i pakietów grzewczych. Ratownicy ze sprzętem dotarli do schroniska na Hali Kondratowej i stąd podjęli próby przeniesienia dronem ładunku w pobliże poszkodowanych. Po kilku próbach operacja kończy się sukcesem. Po północy poszkodowani okrywają się płachtami i uruchamiają pakiety cieplne. To pozwoliło im przeżyć do rana. Maszynie nie udaje się jednak wrócić. Zalodzony dron ląduje awaryjnie na zboczu. Telefon turystów rozładowuje się i kontakt z nimi zostaje utracony.
O piątej rano wyruszają kolejne grupy ratowników i w huraganowym wietrze około południa odnajdują poszkodowanych. W takich warunkach nie ma szans na wsparcie śmigłowca. Na szczęście mimo odmrożeń i silnego wychłodzenia turyści są w stanie się poruszać – ich transport w noszach, gdyby była taka potrzeba, zająłby wiele godzin i w tych warunkach stanowił także zagrożenie dla zdrowia i życia ratowników. Po kilku godzinach grupa dotarła do schroniska, a następnie skuterami i samochodami turyści zostali przetransportowani do szpitala.
W wyprawie na wszystkich jej etapach wzięło udział 30 ratowników.
Tym razem ponownie udało się ocalić ludzkie życie. Jednak warto poświęcić kilka chwil na refleksję. Ponownie musimy zaapelować, aby wybierając się w góry, w trudnych warunkach, nie przyjmować założenia, że „jak będzie źle to wezwiemy TOPR”. Nocna próba dotarcia do turystów pokazała, że w skrajnych przypadkach pomoc może być niemożliwa lub dotrzeć zbyt późno, mimo ogromnego wysiłku ratowników. Warto również zadać sobie pytanie – jak zakończyłaby się ta historia, gdyby oblodzenie drona unieruchomiło go kilka minut wcześniej?
I wreszcie ponownie okazało się, że w trudnych warunkach kluczowe staje się doświadczenie, umiejętności, nogi i ręce ratowników – tak długo, dopóki nie przekroczy się cienkiej czerwonej linii zagrożenia… Należy mieć świadomość, że są sytuacje w których ryzyko prowadzenia akcji ratunkowej może okazać się zbyt wysokie…
W najbliższych dniach planowane jest ponowne pogorszenie pogody połączone z dużym opadem – prosimy planujcie z rozwagą swoje wycieczki i odpowiednio się do nich przygotowujcie. Zimą, nawet łatwe szlaki mogą zmienić się w śmiertelne pułapki.
Dobrego i zdrowego wypoczynku
Z górskim pozdrowieniem
TOPR